Halina Mistat
Pani Halina odwiedziła mnie pewnego letniego popołudnia z fotografią w dłoni. Na pytanie dlaczego chciałaby o niej opowiedzieć wyjaśniła:
„To co utrwalone na tym zdjęciu było i już nie będzie, chciałam podzielić się tym,
bo czuję, że jest moim wewnętrznym obowiązkiem zachować pamięć o ludziach
i miejscu. Może też obudzić jakieś refleksje?”.
Fotografie skarbu/ów:„To co utrwalone na tym zdjęciu było i już nie będzie, chciałam podzielić się tym,
bo czuję, że jest moim wewnętrznym obowiązkiem zachować pamięć o ludziach
i miejscu. Może też obudzić jakieś refleksje?”.
Historia skarbu/ów:
P1. Fotografia
Patrzę na te dwie kobiety i są po prostu piękne. Ta starsza dziewczyna później była moją teściową, ta młodsza to jej siostra. Zostały sfotografowane w sklepie, w którym pracowały. Sklep mieścił się na parterze w budynku przy ulicy Opata Jacka Rybińskiego 25. Tu, gdzie obecnie działa Oliwski Ratusz Kultury, tu gdzie teraz jesteśmy w zupełnie innej scenografii. Wówczas, lata 50 te, był to sklep nabiałowy. Najpierw funkcjonował jako spółdzielczy, a następnie przeszedł w prywatne ręce i ktoś zmienił go z nabiałowego na warzywny, ale to wydarzyło się już po latach. Teściowa wspominała tamte czasy. Na przykład z jej relacji wiem, że mleko w tym sklepie przechowywane było w bańkach. Ludzie przynosili swoje naczynia, do których mleko było rozlewane. To zdjęcie mówi wiele o tamtym okresie. Proszę spojrzeć na asortyment na półeczkach, kwiaty w wazonie i te fartuszki, w które ubrane są obie panie. To były fartuszki białe, krochmalone i prasowane. Ile w tym ładu, staranności.
Odziedziczyłam to zdjęcia wraz z innymi rzeczami i garstką wspomnień rodzinnych. Teściowa nie pochodziła z Gdańska. Wraz z całą rodziną przywędrowała tutaj po 1945 z Lipnicy Murowanej. I co ciekawe, ja również pochodzę z tamtych stron. To zdjęcie przypomina mi również atmosferę tamtych czasów, moje pierwsze kroki po oliwskim bruku. Oliwa zawsze była dla mnie miejscem szczególnym. Dla niej porzuciłam Kraków, który jest wielką i chyba pierwszą moją miłością. Kiedy pierwszy raz przyleciałam tutaj do Gdańska na lotnisko, które wówczas działało na Zaspie, czekała na mnie przyszła teściowa. Szybciutko przyjechałyśmy stamtąd do Oliwy. Pamiętam ten widok, te uczucia, kiedy wjeżdżałyśmy w klimatyczną ulicę, między te lipy. To zrobiło na mnie wrażenie nieprawdopodobne. Potem poznałam park i katedrę. I obecność morza w niedalekiej odległości. Pozostaje w mojej pamięci taki obraz. Szliśmy z moim przyszłym mężem spacerem z Oliwy ulicą Piastowską wśród nielicznych domów i łąk. Droga prowadziła troszeczkę pod górę i nagle, zupełnie znienacka zobaczyłam piasek i morze. Do tej pory pamiętam to uczucie, to z kategorii tych najmocniejszych. Tak sobie rozmyślam, gdzie wówczas byłam, gdzie jestem i gdzie jeszcze będę. Ja, tak naprawdę jestem nieukorzeniona. Przysiadam na chwilę w różnych miejscach. Taki już mam charakter, ciągle głodna nowych doświadczeń, nowych miejsc, pozostaję otwarta na wszystko co nowe.
Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska