logo vivaoliva

projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

logo wspólnota gdańska

Skarby Oliwian

skarby oliwian

Wesprzyj nas 1,5%

Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Wesprzyj kulturę i sztukę przekazując 1,5% podatku:
KRS 0000286430

Podsumowanie roku 2023 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Podsumowanie roku 2022 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Dokumenty informacyjne

Skarby oliwian


skarby oliwian przeglądaj skarby o projekcie partnerzy kontakt galeria wszystkich skarbów

Ewa Stelmasiewicz-Wegnerowska

„Mieszkam w Oliwie od urodzenia, czyli 30 lat z górką, ale z przerwami na Poznań i Dżakartę w Indonezji. Jestem miłośniczką miasta jako takiego, spacerów, różnych form rekreacji i literatury faktu.”

Fotografie skarbu/ów:
skarb
Historia skarbu/ów:

P1
Mój skarb to zdjęcie wykonane około roku 1987 przed „hotelem”, gdzie mieszkałam z rodzicami, siostrą i wieloma bardzo ciekawymi osobami. Chodzi oczywiście o Hotel Asystencki Uniwersytetu Gdańskiego przy ulicy Polanki 63.
To miejsce magiczne, być może jedyny taki blok w Polsce – a dla mnie jako dziecka raj do mieszkania! Atmosfera między sąsiadami była niepowtarzalna.
Mieszkali tam zwykle młodzi pracownicy UG, a gdy pojawiała się rodzina – to i z rodzinami. Mieszkania były tam małe, po 30 m bez kuchni. Korytarze był tak długie, że jeździliśmy po nich rowerami!
Dzieci do niemal wszystkich dorosłych w bloku mówiły „ciociu” i „wujku”, w piaskownicy za blokiem można było zostać pod opieką starszej, np. o rok, koleżanki i wszystko było w porządku. Było bardzo bezpiecznie, bo wszyscy naprawdę się dobrze znali.
Na parterze znajdowała się świetlica, miejsce urządzania urodzin i sylwestrów. To również miejsce, gdzie po raz pierwszy naprawdę się bałam, kiedy pomieszczenia zajęli protestujący przeciw elektrowni atomowej w Żarnowcu. Podjęli głodówkę – w umyśle małego dziecka (miałam zaledwie kilka lat) było to coś niewyobrażalnego, bałam się przechodzić obok, żeby na mnie „to” nie przeszło.
W latach 80. i 90. mało która rodzina posiadała wideo, ale szybko pojawiły się komputery. Z książek czasami wypadały kartki zadrukowane bardzo małymi literami, co stresowało trochę rodziców, mi wydawało się bez sensu – bo kto by chciał czytać tak mały druk. Teraz wiem, że to była tzw. bibuła.
W latach 90., kiedy można już było zakładać działalności gospodarcze, Polanki 63 był chyba adresem o największej liczbie biznesów zarejestrowanych pod jednym numerem. Niektóre rozwinęły się dziś w duże firmy.
Dziś – nie wiem, ale mam nadzieję, że nasz „hotel” funkcjonuje podobnie, wychowując kolejne pokolenia naukowców, przedsiębiorców i po prostu ludzi ciekawych świata.

Opracowanie tekstu: Ewa Labenz

wróc do góry