Projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

Fundacja Wspólnota Gdańska

Wojciech Radtke

Artysta, malarz, rzeźbiarz, rysownik, poeta, designer, fotografik, scenograf, obserwator i tropiciel, człowiek uważny, który żyje w rytmie slow. Jego historia jest otwartą formułą. Zapytany: - Kim jesteś? Odpowiedział: - kosmitą, który wylądował na planecie Oliwa.

 

„Przed oczami jest świat, którego nie można zatrzymać, są ślady, jest to co pomiędzy.”

Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb skarb skarb skarb
Historia skarbu/ów:

P1

Pocztówka. Alegorią moich poczynań jest ta kartka. Wziąłem ją do ręki i wiedziałem, że muszę coś w niej odkryć. Trwało to jakiś czas, ale w końcu odnalazłem jeszcze jedną postać na tle krzaków. Pewien człowiek pojawił się, rzucił okiem na ten krajobraz, postał chwilę i zwiał. Mam inne kartki z tym samym ujęciem i tam nie ma tej postaci.Dzieciństwo spędziłem w Oliwie, tu zamieszkali moi dziadkowie, których historyczna zawierucha przywiała po wojnie z Wilna i Grodna w te strony. Potem wędrowałem tu i tam, tułałem się po świecie, ale Oliwa zawsze była dla mnie takim lotniskiem, gdzie z tajemniczą przyjemnością wracałem i chciałem tu zostać. Czuję, że powinienem odkryć, zrozumieć, dlaczego to miejsce tak na mnie działa, skąd bierze się ta nostalgia, myśli, sny, tęsknota, którą w sobie noszę. Szukam, czegoś co pomoże mi określić moją tożsamość powiązaną z tą przestrzenią, zrozumieć zagadnienie, którego nie potrafię nazwać. Patrzę na zdjęcia, widokówki i czuję te sytuacje, jakbym tam był, chodził, jakbym wiedział co jest poza kadrem. Być może jest to sugestia, ilość doznań wpływa na percepcję. Być może towarzyszą temu tak silne emocje, że wytwarzają w moim mózgu pewne projekcje, czy tworzą sploty znanych mi historii. Można rozumieć to na różne sposoby, pierwsza jednak była tęsknota, poczucie, że coś mnie tu przyciąga.

 

P 2

Słoneczna. Po latach krążenie wokół tego miejsca, zamieszkałem na Słonecznej. Później, w przypadkowo kupionym albumie, znalazłem kartkę pocztową, na której widać naszą ulicę i zaznaczone strzałką mieszkanie, nasze mieszkanie. Ta książka to „Każdy chce zobaczyć z bliska Gdańsk i Bałtyckie kąpieliska” autorstwa Dietera Zimmermanna, a pocztówka pochodzi z 1917 roku. Myślenie futurystyczne o mnie, moich dzieciach w tym miejscu, było pełne magii, energetycznego napięcia, coś mnie czarowało w tym otoczeniu, jakbym był częścią jakiejś historii, w której występowałem kiedyś lub powierzono mi zadanie kontynuowania jej, stworzenia nowego wątku. Klimat tego miejsca był absolutnie wspaniały, naturalny, bez definicji i etykietki, niewymuszony. Panowała tu atmosfera jak przed wojną, czy zaraz po niej, a to się działo przed chwilą. Wszędzie dookoła byli ludzie o podobnej wrażliwości, czułem się jakbym żył w takiej wielkiej rodzinie. Często zdarzały nam się spontaniczne spotkania, imprezy, dyskusje w domu, czy ogrodach, albo inne szaleństwa, jak na przykład kolacje przy świecach, z obrusem i patefonem, na Pachołku. Nasze dzieci wychowywały się wspólnie w ogrodach, robiły na ulicy wernisaże swoich prac, rysunków, laurek. Sprzedawały potem te cuda po złotówce. Z każdym domem na tej i bocznych ulicach coś się wiąże. W jednym miałem przyjaciół, w innym znajomych, tam się jakiś kolega wprowadził, bo oczarowało go to miejsce i tak dalej. Ludzie tworzyli ten klimat, to miejsce. Wspomnę chociaż Danusię i Zbyszka, aktorów z teatru pantomimy Tomaszewskiego, elita kultury, wspaniali znajomi. Tuż obok, od przedwojny, mieszkało cudowne małżeństwo. On stary gdańszczanin, pracował na poczcie, bał się mówić o przeszłości, ale czasem udawało mi się namówić go na wspominki, w tych opowieściach odżywała stara, wspaniała Oliwa z alejami rozjaśnionymi ciepłym światłem gazowych latarni. Trochę dalej, za Kwietną i stawem, tam gdzie niegdyś były bagna, które Niemcy osuszali, mieszkali mali ludzie. Nazywaliśmy ich krasnoludkami, bo wszyscy mieli ok 1,40 wzrostu, nie więcej. Była tam taka psina, na imię miała Mądra. Szczekała na wszystkich, którzy tamtędy przechodzili, a moje dzieci uwielbiała. Skakała i cieszyła się, kiedy je widziała, to była taka miłość niespodziewana. Dużo fajnych ludzi, dużo wspaniałych zdarzeń i wspomnień wiąże się z tą przestrzenią.

 

P3

Kolekcja. Zbieram te pocztówki, głównie zrobione ze zdjęć, od lat 90 tych. Szperam, szukam, wypytuję. Kiedyś nie było internetu, ktoś słyszał, coś znalazłem na targu, ktoś mi kilka z nich podarował. Ta moja kolekcja powstaje na przestrzeni lat. Interesuje mnie krajobraz dawnej Oliwy, te same miejsca z różnych ujęć, okresów, momentów, ale też kontynuacje, układanie panoramy, jedno się kończy drugie zaczyna w tym samym miejscu. Zachwyca mnie ta przestrzeń. Na przykład z Pachołka roztacza się bajkowy widok na zalesione wzgórza. Widać Dolinę Radości, Dolinę Czystej Wody. W tym obrazie pojawiają się i znikają domy, pojawiają się i znikają ludzie. Jakaś księżniczka, która przyjechała tu na chwilę w 1913 i zrobiła pocztówkę ze zdjęcia, szczęśliwa rodzina, która przysiadła na hamaku, podczas pikniku w lesie, lazaret, fontanna przy pętli, fabryczki, wnętrza restauracji, hotel, wszystko zatrzymane w miejscu i czasie. Przenikają się ślady, chwile, momenty.

 

P4

Śmigło. Zawsze chciałem mieć śmigło. Jako rzeźbiarz jestem zachwycony tym kształtem. Uważam, że to jest najpiękniejsza forma rzeźbiarska. Pewnego dnia spełniło się moje marzenie. Jego zakup wyglądał podobnie jak w Powiększeniu Antonioniego. Podjechałem do antykwariatu moim garbusem cabrio ze Zbyszkiem Papisem. Wszedłem w posiadanie tego oto wspaniałego, do tego unikatowego, śmigła, które pochodzi z polskiej eskadry francuskich hydroplanów stacjonującej w Pucku.

 

 

Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska