Grzegorz Kulik
Grzegorz Kulik, gdańszczanin i oliwianin od urodzenia, czyli od 1947 roku. Mieszkaniec domu przy ulicy Wąsowicza.
„Urodziłem się w Oliwie, w domu przy ulicy Wąsowicza 11. Tam też mieszkam przez prawie całe swoje życie.
Po zakończeniu szkoły średniej bardzo chciałem zdawać do Szkoły Morskiej, jednak rodzice nie byli z tego faktu zadowoleni i odradzali mi to. Byłem jedynakiem, podejrzewam, że po prostu bali się o mnie. Dostałem się na Politechnikę Gdańską. Jednak w pewnym momencie przerwałem naukę. Mój ojciec wyjechał w daleką delegację, a mama ciężko zachorowała, więc musiałem się nią zaopiekować. Później trafiłem do Państwowej Szkoły Technicznej, którą udało mi się bez problemu ukończyć. Uczyli tam wspaniali wykładowcy z Politechniki i z Conradinum. W tej szkole kształcono nas już na typowych projektantów statków. Ukończyłem tę szkołę jako technik. Następnie trafiłem do wojska na dwa lata, do lądowej marynarki - do radiolinii, jako, że miałem wykształcenie elektryczne. W wojsku przeżyłem rok 1970, „od środka” obserwowałem wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w Gdyni.
Moje doświadczenie zawodowe było różnorodne. Pracowałem w dwóch biurach konstrukcyjnych obsługujących stocznie w Polsce. Między innymi brałem udział w projektowaniu, od strony elektrycznej, do dzisiaj jeszcze pływających katamaranów. Ponadto prowadziłem hurtownię, zajmowałem się usługami operatorów telewizji kablowej oraz pośrednictwem nieruchomościami.
Pamiętam Oliwę jeszcze z czasów, gdy panowała tu wiejska atmosfera, a po ulicach często jeździły wozy konne. Bardzo dużo osób hodowało świnie, krowy czy owce i wypasało je w miejscu gdzie znajduje się obecnie Uniwersytet Gdański i centrum biznesu.
Moim ukochanym miejscem w Oliwie są lasy, które były w dzieciństwie miejscem zabaw i niezwykłych przygód z moimi rówieśnikami.”
Historia skarbu/ów:
P1
Mój ojciec miał bardzo bogate życie. Urodził się w Częstochowie w 1914 roku. Pamiętam, że zawsze miał smykałkę do techniki. Po zdaniu matury w słynnym gimnazjum im. Traugutta w Częstochowie, odsłużył rok w wojsku. W czasie wojny był saperem w Armii Krajowej. Jednak niewiele mi opowiadał o tym okresie.
Od 1956 roku pracował w Polskim Rejestrze Statków. Był głównym specjalistą - rzeczoznawcą do spraw spawalnictwa.
Ojciec mój, Wacław Kulik, dożył 98 lat.
P2
Po zakończeniu wojska ojciec bardzo chciał studiować. Udało mu się - zamieszkał u rodziny w Gdyni i dostał się do Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku (Technische Hochschule in Danzig), czyli do obecnej Politechniki Gdańskiej. Studiował dwa i pół roku. Gdy nastał 1939 rok, wszystkich Polaków usunięto z uczelni. Po kampanii wrześniowej, mojego ojca i jego rodzinę, Niemcy wysiedlili z Gdyni. Załadowano ich do wagonów i wysyłano do Generalnej Guberni.
P3
To zdjęcie z wojska mojego ojca. Zostało wykonane w czasie jego służby w Toruniu, w 1934 roku. Ojciec mój odsłużył rok w Artylerii.
P4
Na tej fotografii jest moja ukochana mama Genowefa, córka znanego kiedyś w Gdyni kupca i restauratora z ulicy Portowej. Mama była bardzo oddana naszej rodzinie, a mnie – swojego syna – ukochała szczególnie. Cieszę się, że doświadczyłem wiele dobroci ze strony moich rodziców.
P5
Gdy wojna się skończyła i Gdańsk został oswobodzony, ojciec, już w kwietniu, wrócił z Częstochowy do Gdańska. Okazało się, że budynek w którym mieszkali wcześniej teściowie został zaadoptowany na potrzeby milicji. Musieli poszukać nowego lokum. Dziadek został w Gdyni, a ojciec znalazł mieszkanie przy ulicy Witkiewicza w Oliwie. Jednak moja mama chciała zamieszkać w domu. Udało się spełnić jej marzenie – zamieszkali w domu przy ulicy Wąsowicza 11. Dom ten był majątkiem poniemieckim, budowanym prawdopodobnie w latach 1942/1943. Był bardzo zrujnowany, ale ojcu udało się go odbudować. W tym domu urodziłem się, wychowałem, spędziłem najlepsze lata swojego życia. Mieszkam w nim do dzisiaj - jako jedyny spadkobierca odziedziczyłem ten dom po rodzicach.
P6
Moi rodzice poznali się w Gdyni, a pobrali się w czasie wojny – w 1942 roku w Częstochowie.
To zdjęcie moich rodziców wykonane w Oliwie w 1973 roku na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Grottgera. Kiedyś niedaleko tego miejsca była przychodnia lekarska. Na plac ten, po którym spacerują moi rodzice, w latach 50-tych i 60-tych, zjeżdżały wesołe miasteczka i odbywały się tam festyny z okazji święta 1 maja.
P7
Na tej fotografii widać moich dziadków – Wiktorię i Jana, oraz moją mamę. No i mnie jako małego chłopca. Zdjęcie to zostało wykonane w parku w Palmiarni.
P8
W Oliwie chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 23. Rozpocząłem tam naukę już jako sześciolatek. Mama chciała mnie umieścić w szkole mieszczącej się jak najbliżej naszego domu, jednak znalazłam się w Czerwonej Szkole, po drugiej stronie Oliwy. Ponadto moim rodzicom zależało na tym, bym był wychowywany i edukowany przez księży, a taka możliwość była właśnie w SP nr 23.
Na zdjęciu przedstawiającym kadrę nauczycielską z SP nr 23 siedzą: nauczyciel wychowania fizycznego – pan Czerwiński, nauczyciel historii – pan Brzezicki, pan Lichtarowicz – nauczyciel geografii, pani dyrektor Bochenek, pan Węglarski – nauczyciel matematyki. Tych zapamiętałem najbardziej.
Kolejna fotografia to zdjęcie klasowe z tejże szkoły. Cieszy mnie bardzo to, że do dzisiaj utrzymuję bliski kontakt z wieloma osobami z klasy.
Na ostatnim zdjęciu widać absolwentów Czerwonej Szkoły. Spotkanie po latach odbyło się z okazji 100-lecia szkoły.
P9
Po szkole podstawowej swoją naukę kontynuowałem w V Liceum Ogólnokształcącym w Oliwie. Zyskałem tam nowe grono rówieśników, choć duża część moich kolegów i koleżanek z podstawówki również podjęła naukę w tym liceum. Do V LO uczęszczała również, w moim roczniku, Irena Jarocka. Mogę nieśmiało powiedzieć, że w liceum to my – jej koledzy i koleżanki - byliśmy motorem rozpoczęcia jej kariery. „Wypychaliśmy” ją na estradę, by jak najwięcej śpiewała i zaznajamiała się ze sceną.
To jest moja klasa maturalna, zdjęcie zostało zrobione zaraz po maturze, w 1964 roku.
P10
Moją żonę Marię poznałem w Państwowej Szkole Technicznej w Gdańsku. Zapoznał nas ze sobą mój kolega. Wzięliśmy ślub zaraz po zakończeniu mojej służby w wojsku. Dochowaliśmy się z piątki dzieci – czterech córek i syna. Najstarsza Anna ukończyła Politechnikę Gdańską. Aktualnie przebywa w Finlandii i poświęca się zawodowo swojej pasji – fotografii. Córka Bernadetta skończyła wyższe studia z zakresu logistyki, tak jak i moje dwie młodsze córki. A syn Hubert, nasz rodzynek, ukończył psychologię na Uniwersytecie Gdańskim.
Na prezentowanym zdjęciu jest prawie cała moja rodzina. Zdjęcie wykonano dwa lata temu w naszym domu.
P11
Ten przedmiot znalazłem około 40-stu lat temu w ogrodzie przy domu na ulicy Wąsowicza 11. Niestety nie mam pojęcia co to jest, ani skąd pochodzi i z czego zrobiony jest ten przedmiot. Może komuś uda się rozwiązać tę zagadkę?
Opracowanie tekstu: Ewa Labenz