Olga Krzyżyńska
Olga Krzyżyńska, urodzona w Toruniu, mieszka w Sopocie. Jednak Oliwa jest jej bardzo bliska, ze względu na rodzinne korzenie. Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na kierunku malarstwa i grafiki oraz Podyplomowego Studium Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. Przez wiele lat zajmowała się dziennikarstwem. Obecnie pracownik samorządowy.
„Urodziłam się w Toruniu. Było to miejsce, w którym mieszkał mój pradziadek Władysław Bereźnicki – kapitan Wojska Polskiego jeszcze przed wojną. Tam, w wybudowanej przez pradziadka willi w Otłoczynie pod Toruniem, spędziłam pierwsze lata swojego życia wraz z moimi rodzicami i ukochaną Nianią Franciszką, która wychowała dwa pokolenia naszej rodziny.
Ukończyłam Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Gdańsku (obecnie Akademia Sztuk Pięknych) w 1994 roku, na kierunku malarstwa i grafiki. Już będąc na tych studiach, w 1992 roku, zaczęłam pracować jako dziennikarz. Na początku pisałam do wydawanego przez redaktora Stanisława Danielewicza tygodnika muzycznego, później związałam się z Dziennikiem Bałtyckim, a następnie z Głosem Wybrzeża, w którym pracowałam prawie do końca jego wydawania. Po przygodzie z dziennikarstwem zdecydowałam się na etat pracownika samorządowego.
Moją pasją jest sztuka. Uwielbiam też czytać książki, chętnie biorę udział w spotkaniach literackich. Nadal też piszę. Związałam się z „Rocznikiem Sopockim”.
Jak znalazłam się w Trójmieście? W drugiej połowie lat 70-tych mój tata, który kończył w Toruniu studia konserwacji i restauracji dzieł sztuki, tak jak i moja mama, dostał propozycję pracy przy odbudowie Wyspy Spichrzów w Gdańsku. Miał tam robić – i robił - różne ekspertyzy konserwatorskie. Jak wiadomo, wtedy z tej odbudowy nic nie wyszło. Przyszły lata 80-te, brakowało na wszystko pieniędzy i zrezygnowano z tego projektu. Dopiero teraz zaczyna się coś dziać na tym terenie.
Mimo, że odbudowa nie doszła do skutku, zostaliśmy już z rodziną na Wybrzeżu, zamieszkując w Sopocie. W sąsiedniej Oliwie mieszkała od 1945 roku rodzina mojego Ojca – Krzyżyńscy. Zawsze mieliśmy z nią dobry kontakt. Przyjechawszy do Trójmiasta zamieszkaliśmy w Sopocie, ale właśnie w Oliwie mieliśmy swoje korzenie. Mieszkała tu moja prababcia, której niestety już nie pamiętam, i jej dzieci: jakiś czas ciocia Helena z synem Andrzejem Laskowskim, która później przeprowadziła się do Gdyni oraz stryj Franek, oficer marynarki handlowej, który przed wojną pływał na okręcie podwodnym ORP „Ryś” – i był głównym lokatorem w domu przy ulicy Mściwoja II. W Oliwie mieszkał też krótko najstarszy brat, który później wyprowadził się do Warszawy – stryj Bronek. Jedynie mój dziadek Kazimierz Krzyżyński związał się z pobliską Bydgoszczą, gdzie pracował na kierowniczym stanowisku w Zakładach Chemicznych „Zachem”.
Sama mieszkam w Sopocie, ale moja rodzina była i jest związana z Oliwą od kilku pokoleń. Nigdy nie zamieszkałam w Oliwie, ale często tu bywam, głównie z powodów rodzinnych – odwiedzam tu także często moją rodzinę ze strony Mamy zamieszkałą przy ulicy Sośnickiego. Poza tym lubię spacery po parku, wzgórzu Pachołek, Dolinie Samborowo i oliwskich lasach. W podziwianiu widoków z Pachołka nie przeszkadzała mi nawet latami nieremontowana wieża, która wtedy nie budziła większego zaufania - i tak lubiłam na nią wchodzić, by z góry oglądać krajobraz Oliwy. Dziś na szczęście przywrócono jej dobry stan. Często też odwiedzam tutejszy cmentarz. Spoczywają tu moi przodkowie. Lubię też część Oliwy „za torami” - okolice ulicy Poznańskiej, Słowiańskiej czy Mściwoja II, przy której stoi dom, przez lata należący do mojej rodziny.”
Historia skarbu/ów:
P1
Po II wojnie światowej, w Oliwie przy ulicy Mściwoja II (od kilku lat dom niestety nie należy już do rodziny), zamieszkała moja prababcia Leokadia Krzyżyńska z domu Gilla. To jej zdjęcie ślubne z moim pradziadkiem Franciszkiem Krzyżyńskim, wykonane w Starogardzie Gdańskim w 1910 roku.
Pradziadek urodził się pod Starogardem, w miejscowości Pogódki, w której jego przodkowie żyli co najmniej od połowy XVIII wieku. Gdy był młody, wyjechał z rodzicami i rodzeństwem do Westfalii - wtedy dużo rodzin z Pomorza wyjeżdżało za pracą w tamte rejony. Pradziadek był specjalistą produkcji cementu i zamieszkał z rodziną w miejscowości Ennigerloh. Później m.in. jego pracodawca wysłał go, by uruchamiał cementownię w Chinach – u jednego z jego wnuków do dziś znajduje się kufer przywieziony wtedy z Chin. Przed I wojną światową mój pradziadek, jako jedyny z rodzeństwa, postanowił powrócić w rodzinne strony i spotkał tu moją przyszłą prababcię, pochodząca ze Zblewa – Leokadię z domu Gilla. Prababcia była już wtedy wdową, po pierwszym mężu nosiła nazwisko Jankowska. Oglądając kiedyś to zdjęcie, myślałam, że czarna suknia symbolizuje właśnie jej wdowi stan, jednak tu, na Pomorzu, była wtedy po prostu taka moda ślubna: czarna suknia i biały welon.
Pradziadkowie po ślubie pojechali do Krakowa, ponieważ tam pradziadek dostał pracę. Tam też urodziły się ich wszystkie dzieci, oprócz mojego dziadka, który urodził się w Zblewie podczas pobytu prababci u jej rodziny w czasie I wojny światowej.
P2
To zdjęcia czwórki dzieci moich pradziadków – Leokadii i Franciszka. Karta pochodzi z albumu siostry mojego dziadka – cioci Heleny. U góry jest najstarszy brat Bronisław, po lewej ciocia Helena, czyli najmłodsza z rodzeństwa, a po prawej wujek Franciszek w mundurze marynarki wojennej, który tu w Oliwie, jako jedyny, osiadł na stałe. Na samym dole jest mój dziadek, Kazimierz. Wszyscy w „stylizacjach” typowo przedwojennych.
P3
Na tej fotografii widać dzieci wujka Franka Krzyżyńskiego: najstarszą Ewę, Michała oraz najmłodszego Jurka, przy grobie babci Leokadii na cmentarzu w Oliwie przy ulicy Opackiej. Zdjęcie to, sądząc po wieku dzieci, musiało zostać zrobione pod koniec lat 50-tych.
P4
To zdjęcie, które pochodzi z albumu stryja Bronisława, przedstawia ślub Franciszka Krzyżyńskiego (brata mojego dziadka) i Marii z domu Kuna, który odbył się 15 października 1949 roku u teściów Teofila i Balbiny Kunów w Słupsku. Teofil Kuna był zaraz po II wojnie burmistrzem Pucka i jeszcze w 1945 roku, burmistrzem Słupska. Później stryjostwo mieszkało w Oliwie i teściowie Kunowie potem też. Wszyscy są pochowani na oliwskim cmentarzu.
Wujek Franek był już „starym kawalerem”, jak na tamte czasy, miał 35 lat. Był oficerem marynarki handlowej, dużo czasu spędzał w pracy, nie mając pewnie czasu na poznanie odpowiedniej panny. Dzięki siostrze mojej prababci – Klarze Szarmach, i małemu podstępowi rodzinnemu, udało się zapoznać Franciszka i Marię. Podobno znali się tylko dziewięć tygodni , gdy wzięli ślub. Ale żyli długo i szczęśliwie.
P5
Te dwie fotografie przedstawiają moją prababcię Leokadię w ogrodzie domu przy ulicy Mściwoja II, w otoczeniu rodziny.
Na pierwszym zdjęciu, poza prababcią, widać też m.in. żonę wujka Bronka - Helenę Krzyżyńską z domu Okulską, jej siostrę ciocię Stefę oraz Andrzeja Laskowskiego, syna cioci Heleny.
Na drugim zdjęciu jest też ciocia Maria, czyli żona wujka Franka oraz pies. W domu przy ulicy Mściwoja II zawsze były jakieś psy – i są w kolejnych pokoleniach mojej rodziny do dzisiaj.
Oba zdjęcia zostały wykonane na rok przed śmiercią prababci Leokadii, w 1950 roku, sądząc po strojach tego samego majowego dnia.
P6
Zdjęcie to, wykonane u fotografa w Oliwie, przedstawia dzieci mojego wujka Franka – Michała Krzyżyńskiego i Ewę Krzyżyńską. Zakład fotograficzny, w którym zostało wykonane znajdował się naprzeciwko wejścia do Parku Oliwskiego. Obecnie nadal znajduje się tam fotograf, jednak nie jest to już nieistniejąca obecnie Spółdzielnia Pracy „Fotoplastyka”, ale zakład prywatny.
Opracowanie tekstu: Ewa Labenz