Anna i Krzysztof Jakubowscy
Anna i Krzysztof Jakubowcy, oliwianie od ponad 50 lat. Mieszkańcy ulicy Grottgera, którzy od wielu już lat dzielą wspólną pasję - fotografię.
Opowiada Krzysztof Jakubowski:
„W Oliwie chodziłem do Szkoły Podstawowej nr 35. Moją dalszą edukację kontynuowałem w liceum plastycznym w Orłowie. Po jego zakończeniu nie udało mi się zdać do Wyższej Szkoły Plastycznej i w ucieczce przed „zasadniczą służba wojskową” zdałem do Studium Nauczycielskiego i zacząłem pracę w Szkole Podstawowej nr 70 w Gdańsku. Po kilku latach zrezygnowałem z pracy w szkole i zająłem się fotografowaniem oraz działalnością społeczną w Gdańskim Towarzystwie Fotograficznym, a od 1975 w Związku Polskich Artystów Fotografików. Na początku lat 90-tych wróciłem do szkolnictwa i pracowałem do emerytury jako nauczyciel i kierownik wydziału fotografii w Liceum Plastycznym (obecnie Zespół Szkół Plastycznych) w Orłowie. Teraz mam dużo wolnego czasu i poświęcam się różnym pasjom, w tym robieniu zdjęć. Kilka lat temu moja żona, Anna, zainteresowała się fotografią artystyczną. Oczywiście zacząłem jej pomagać. Otoczyłem opieką, dawałem wskazówki i rady. Ania mówi, że jestem jej najostrzejszym krytykiem, że musi się bardziej starać, żeby mnie zadowolić. Żona ma na swoim koncie już wiele sukcesów artystycznych. Bardzo mnie to cieszy!
Wprowadziłem się do domu na ulicy Grottgera w 1955 roku, a moja żona w 1971 roku. Dokładnie nie pamiętam kto mieszkał przed nami w tym domu po wojnie. Wiem jednak, że mieszkał tu pan, który miał coś wspólnego z fotografią. W piwnicy znaleźliśmy np. butelki po wywoływaczach. Znamy natomiast listę osób, która mieszkała w naszym obecnym domu przed wojną i w trakcie wojny, do 1945 roku. Znamy ich nazwiska dzięki spisom w starych książkach telefonicznych. Wielokrotnie trafialiśmy na ślady poprzednich mieszkańców, szczególnie podczas większych remontów. Dom na ulicy Grottgera został wybudowany w 1927 roku, więc rok po tym jak Oliwa została włączona do miasta Gdańska. Powstał wraz z innymi budynkami na naszej ulicy, ulicy, która była wtedy nieutwardzona. Kiedy wprowadziłem się tutaj droga nadal była w takim stanie. Gdy uczyłem się jeździć na rowerze, w wieku 9 lat, pamiętam, że raczej jeździłem po chodniku, ponieważ po ulicy było ciężko – było dużo piasku, żwiru, kamieni.
Prezentowane przez nas skarby są wyjątkowe. Mamy nadzieję, że zainteresują nie tylko mieszkańców Oliwy, ale też „poszukiwaczy” starych przedmiotów, ich historii i tajemnic.”
Historia skarbu/ów:
P1
To jest koperta, którą znalazłem na strychu. Widnieje na niej dawniejsza przychodnia, która w tej chwili jest burzona, ale ma być odbudowana. Ciekawostką jest to, że pojawił się tu herb Oliwy, który notabene wkrótce ma być reaktywowany. Dawna przychodnia nazywała się wtedy Palais Mascotte i funkcjonowała jako hotel. Nie ma tu daty, ale podejrzewam, że jest to rzecz z początku lat 20. XX wieku, czyli jeszcze wtedy kiedy Oliwa była Oliwą, a nie Gdańsk Oliwą.
Gdy w budynku tym mieściła się przychodnia, często, jako młodzieniec, chodziłem tam do lekarza, dentysty czy na prześwietlenia. Pamiętam, że po zakończeniu szkoły podstawowej trafiłem tam do lekarza, który miał wypisać mi zaświadczenie, że mogę wykonywać zawód, który sobie wybrałem. Chciałem pójść do liceum plastycznego i zostać fotografem. Lekarz po zakończonym badaniu napisał: „budowa wątła – nadaje się na fotografa” (moje obecne wymiary to 183 cm wzrostu i ponad 90 kg wagi).
P2
Podczas kilku remontów naszego domu znalazłem wiele starych zdjęć. To jest jedno z nich. Nie jest podpisane. Myślę, że zostało zrobione na początku XX wieku, w 1910 lub w 1911 roku. Jest to prawdopodobnie dom, w którym urodził się i może mieszkał poprzedni lokator domu na ulicy Grottgera. Dom widniejący na tym zdjęciu, prawdopodobnie znajdował się w Pułtusku, raczej nie w Gdańsku. Wiemy, że pierwszy mieszkaniec naszego domu pochodził właśnie stamtąd. Był niemieckim majorem, a Pułtusk był wtedy miastem granicznym. Możliwe, że przed I wojną światową właśnie tam stacjonował, a do Gdańska Oliwy sprowadził się już jako emeryt.
P3
Ten znaczek znalazłem podczas kopania grządek w moim ogrodzie. Zrobiony został z miedzi, dlatego tak dobrze się zachował. Gdyby był stalowy, nie przetrwałby tylu lat w tak doskonałym stanie. Gdy go znalazłem, na początku nie wiedziałem co to jest, ale pokazałem to mojemu synowi, który często kontaktował się z panem Mieczysławem Abramowiczem i on od razu rozpoznał w tym „psi znaczek” - żeton na psią obrożę z 1932 roku. Właścicielami domu i ogrodu już są inni ludzie, pies już niestety zdechł, a znaczek został.
P4
Podczas kilku remontów w domu znaleźliśmy też dużo przedmiotów, poza zdjęciami, dokumentami czy listami. Na przykład te dwa żelazka. Stały one w starym piecu kaflowym, w środku, w piekarniku. Oczywiście pełnią już tylko funkcje dekoracyjną. Stoją u nas na parapecie w kuchni. To mniejsze wykonane jest z miedzi lub mosiądzu, a większe z odlewu żeliwnego. To prawdziwe żelazka z duszą!
P5
To jest pocztówka z 1901 roku. Na stemplu widnieje data – 23 września 1901 rok. Na pocztówce widnieje oczywiście widok z Oliwy. Dość popularny. Zaintrygowało mnie to, że widokówka została tak zapisana, drobnym maczkiem, bardzo cienkim piórem. Kiedyś nie było dużo miejsca na pocztówkach, by napisać jakąś wiadomość. Dlatego nadawca musiał zapisać prawie cały obrazek. To jest też nasz wielki skarb, ale nabyty. Pocztówkę tę zakupiłem na portalu aukcyjnym.
Opracowanie tekstu: Ewa Labenz