logo vivaoliva

projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

logo wspólnota gdańska

Skarby Oliwian

skarby oliwian

Wesprzyj nas 1,5%

Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Wesprzyj kulturę i sztukę przekazując 1,5% podatku:
KRS 0000286430

Podsumowanie roku 2023 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Podsumowanie roku 2022 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Dokumenty informacyjne

Skarby oliwian


skarby oliwian przeglądaj skarby o projekcie partnerzy kontakt galeria wszystkich skarbów

Marcin Stanisław Wilga

Mgr inż. Marcin Stanisław Wilga – „Borsuk” ukończył Wydział Elektroniki Politechniki Gdańskiej. Z zamiłowania mykolog, rysownik, dokumentalista, badacz i wielbiciel naturalnego piękna. Wspaniale pisze, cudownie fotografuje, tworzy filmy z tych fotografii, na przykład o wybuchowych grzybach. Jest autorem książek oraz autorem i współautorem ponad 450 artykułów o tematyce przyrodniczej, głównie dotyczących ekologii i ochrony grzybów makroskopijnych Pomorza Gdańskiego, z czego ponad 80 zostało opublikowanych w kilku naukowych periodykach.

Oliwa jest dla niego magiczną przestrzenią i krainą zachwytu. Atmosfera, estetyka, klimat tego miejsca nie przestają go urzekać, a okoliczne lasy, doliny i wzgórza kuszą nowymi odkryciami. W jednej ze swoich książek, przygotowanej do edycji, pisze:

Dziś po raz kolejny udałem się do teatru. Ale nie do tego tradycyjnego, czyli przybytku Melpomeny, lecz jednego z najstarszych w historii naturalnej naszej planety. Mam na myśli Lasy Oliwskie, w których spektakle są inscenizowane przez naszą unikatową przyrodę. Scenariusz w tym teatralnym obiekcie jest zawsze przypadkowy, niepowtarzalny, pisany na bieżąco zgodnie z występującymi tam naturalnymi zjawiskami. Bogata scenografia wpisuje się także w ten pierwotny nurt – jest oryginalna i każdorazowo inna, nawiązując do kolejno pojawiających się pór roku. Tym razem miałem do czynienia ze scenografią u schyłku sierpnia. Biletu nie musiałem wykupić – spektakl jest darmowy...


Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb
Historia skarbu/ów:

P1 Grzyb poszukiwany. Polscy mykolodzy bardzo chcieli odszukać grzyb o nazwie Pachykytospora tuberculosa – gatunek poliporoidalny rozwijający się głównie na drewnie dębów. Był on intensywnie poszukiwany, ponieważ został opisany w pracach naukowych w krajach sąsiednich. Naukowcy chcieli potwierdzenia, że występuje on również w naszym kraju. Polska nazwa nieciennica guzowata została nadana pomimo tego, że grzyba jeszcze oficjalnie nie było w naszych materiałach zielnikowych (choć prawdę mówiąc, takie zbiory powinny nazywać się fungarium, od fungi czyli grzyby). Usilnie prowadzono poszukiwania jego stanowisk, ale przez dłuższy czas z zerowym rezultatem. Dr Dariusz Karasiński, specjalista od grzybów nadrzewnych z PAN w Krakowie, przeszedł w tym celu całą Puszczę Białowieską, bo po drugiej stronie granicy, w części białoruskiej nieciennica guzowata występuje. Dopiero w 2008 roku mnie się udało tego grzyba napotkać tu w Oliwie, w Dolinie Radości, na terenie Lasów Oliwskich, w oddziale 103 leśnictwa Renuszewo. Pewnego dnia znalazłem nowy dla mnie gatunek grzyba nadrzewnego, który wyglądał jak płaska przylegająca do kory powierzchnia. Nie byłem w stanie stwierdzić co to jest za gatunek, szukałem w katalogach, atlasach, rozpytywałem wśród znajomych mykologów, w końcu mój kolega Mirek, tak samo „grzybnięty” jak ja, skontaktował się z dr. Dariuszem Karasińskim, który wziął delegację, przyjechał do Oliwy, pobrał materiał i potwierdził, że jest to ten poszukiwany przez niego grzyb. Był zaszokowany tym, że nieciennica guzowata została napotkana tu w Oliwie, w lasach położonych w środku miasta. Zaproponował, żebyśmy wspólnie we trójkę napisali na ten temat artykuł, co doszło do skutku. Ma więc Oliwa w dziedzinie mykologii unikat na skalę przynajmniej krajową. Jeśli chodzi o grzyby, to jestem zwykłym amatorem, „grzybofisiem” od dziecka. Niegdyś moja ukochana ciotka Ziuta brała mnie na grzyby, które zbieraliśmy dla celów konsumpcyjnych, a nie po to aby je oglądać. Obecnie grzyby do jedzenia nie stanowią dla mnie atrakcji – to rodzaj skrzywienia. Ważniejsze jest to, że są gatunki unikatowe, albo wyjątkowo piękne, często niespotykane, albo mają one jakieś interesujące relacje z innymi organizmami. Pierwszego odkrycia w dziedzinie mykologii dokonałem jako pięciolatek. Mieszkałem wtedy w Sopocie na ulicy Chrobrego, w willi Basnera, kupca zbożowego i prawie cały czas spędzałem na pobliskiej plaży. Pewnego dnia, to była późna jesień, zauważyłem, że z piasku wystają owocniki grzyba: trzon, kapelusz, pod spodem blaszki. Zastanowiło mnie z czego te owocniki wyrastają i zacząłem delikatnie odgarniać piasek. Dotarłem do kawałka drewna należącego do wierzby, która była posadzona na wydmie w celu umocnienia tejże. Drzewo zostało zainfekowane owym grzybem, który we właściwym okresie zaczął owocnikować. Po wielu latach doszedłem do tego, że była to płomienica zimowa Flammulina velutipes. Do dziś pamiętam jak te owocniki wyglądały.

P2 Wiekowe okruszki. Po studiach mogłem pracować na przykład jako realizator dźwięku, ale zostałem zatrudniony na mojej Alma Mater, na Wydziale Mechanicznym. Poza pracą i przyrodą pociągały mnie także wykopaliska archeologiczne. Bardzo cieszyłem się, że mogłem uczestniczyć w ekspedycjach, bo poznałem od podszewki jak wygląda rozwój cywilizacji, jak na przestrzeni czasu zmieniała się ceramika, jej jakość, estetyka oraz zdobienia, co było dowodem zdolności artystycznych, mód i zainteresowań ówczesnych ludzi. W ekspedycjach archeologicznych na obszarze dawnej Pomezanii uczestniczyłem 12 razy jako dokumentalista. Rysowałem barwnymi kredkami to, co zostało odsłonięte; wszystko było bardzo istotne: spalone węgle, jakaś polepa, łuski rybie itd. Rysownik dokumentując jednocześnie analizuje to, co widzi, dokonuje pewnej selekcji, spostrzega rzeczy mniej lub bardziej ważne, może celowo zwiększyć kontrast na rysunku, uwypuklić i mocniej wyodrębnić poszczególne warstwy kulturowe itd. (tego nie potrafi beznamiętna fotografia). Pomaga to w historycznym rozpoznaniu danego stanowiska, pozwala na datowanie i wyciągniecie właściwych wnioski na temat powstałego osadnictwa. Podczas tych 12. wypraw sporo się nauczyłem. Poznałem metody odróżniania ceramiki ręcznie lepionej od tej toczonej kole garncarskim, potrafiłem określić z dużym przybliżeniem jej okres powstania. Podczas jednej z ekspedycji, włócząc się po pracy po okolicznych polach, znalazłem grot w kształcie serca z okresu neolitycznego, zrobiony z ugrowobrązowawego krzemienia bałtyckiego. Dla mnie był to ważny ślad, dowód pierwszych zdolności człowieka do obróbki materiału. Dzięki temu mogła się rozwinąć technika, kultura, cywilizacja… a ja TO właśnie trzymałem w ręku! Ów artefakt trafił do zbiorów Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Na archeologiczną ciekawostkę trafiłem w Oliwie przy ulicy Polanki 125, w okolicach Dworu I, tam, gdzie jest źródlisko niewielkiego potoczku. Przypadkiem znalazłem ułomek ceramiki, która została oceniona jako znalezisko z VII wieku naszej ery! Dla mnie było to rewelacyjne odkrycie. Te drobne ułomki ceramiczne są przecież śladami bogatej historii Oliwy. Jest to świadectwo, że od dawien dawna była tu dla człowieka interesująca przestrzeń życiowa. Ceramiczne ułomki z okresu średniowiecza znajdywałem na tym terenie już wcześniej, tam gdzie były zakładane plantacje drzew po wycince. Pług orał i wyrzucał je na powierzchnię. Ale ten z VII wieku ucieszył mnie najbardziej.

 

 

Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska

wróc do góry